Legia Warszawa rozpoczęła fazę grupową Ligi Konferencji od imponującego zwycięstwa nad Realem Betis. Hiszpańska drużyna, uznawana za najtrudniejszego rywala, nie znalazła sposobu na podopiecznych trenera Gonçalo Feio. Już w 23. minucie Steve Kapuadi zdobył bramkę, która dała Wojskowym prowadzenie, którego nie oddali do końca spotkania.
Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem ze względu na dym unoszący się nad boiskiem po efektownej oprawie kibiców na Żylecie. Oprawa przedstawiała byka – symbol siły i męskości w kulturze hiszpańskiej, co miało dodać drużynie pewności siebie.
Od pierwszych minut Legia dominowała, szczególnie po prawej stronie boiska, gdzie Paweł Wszołek i Kacper Chodyna, nowy nabytek z Zagłębia Lubin, aktywnie atakowali. Pierwszą groźną sytuację miał jednak Maxi Oyedele, który oddał strzał głową nad bramką. Legia nie zwalniała tempa, a goście byli wyraźnie zaskoczeni. W 23. minucie, po krótkim rozegraniu rzutu rożnego, Bartosz Kapustka podał do Rubena Vinagre, który idealnie dośrodkował do Kapuadiego. Francuz pewnym strzałem głową dał Legii prowadzenie.
Real Betis próbował odpowiedzieć, a szczególnie aktywny był Pablo Fornals, którego precyzyjne zagrania przypominały umiejętności Kamila Grosickiego. Jednak defensywa Legii, z Kapuadim na czele, skutecznie neutralizowała hiszpańskie ataki.
W drugiej połowie Jean-Pierre Nsame, krytykowany za małą aktywność, wszedł na boisko i starał się udowodnić swoją wartość. W 66. minucie wystawił piłkę Ryoyi Morishicie, który miał doskonałą okazję, ale nie trafił do pustej bramki.
Legia Warszawa utrzymała jednobramkowe prowadzenie do końca meczu, zdobywając cenne trzy punkty w starciu z najtrudniejszym rywalem w grupie. Teraz przed Wojskowymi kolejne wyzwania, ale ten sukces na pewno dodaje pewności siebie przed następnymi spotkaniami.
fot. Marcin Szymczyk